Czasy są ciężkie i trzeba niestety do tego przywyknąć. Dzisiaj, by utrzymać posadę, trzeba być bardzo elastycznym i wyrozumiałym. Zostawanie po godzinach stało się codziennością. Ty niestety coś o tym wiesz, bo jesteś budowlańcem.
W ten branży nie ma miejsca na fochy. Jeśli szef żąda, żebyś został kilka godzin dłużej, nie możesz mu odmówić. Remont sam się nie dokończy, a i deweloper coraz bardziej naciska. Godzisz się z tą sytuacją, bo wiesz, że za ten dodatkowy wysiłek otrzymasz sporą premię finansową.
Branża budowlana to ciężka harówka, lecz można za nią dostać naprawdę godziwą pensję. Masz sporą rodzinę, więc dodatkowe pieniądze są na wagę złota. Żona nie pracuje zawodowo, bo ktoś przecież musi zajmować się dziećmi. Z jednej pensji jest wam naprawdę ciężko. Dobrze, że choć Ty przynosisz do domu pieniądze, przynajmniej nie grozi wam komornik. Dzieci nie chodzą głodne i nie mieszkacie na ulicy. Razem z żoną staracie się, jak tylko potraficie, by im niczego nie zabrakło.
Twój dzień zaczyna się o szóstej rano, bo musisz jeszcze dojechać na budowę. Gdy wybija siódma, spokojnie meldujesz się u szefa i zaczynasz pracę. Zajęć jest bardzo dużo. Ty jako doświadczony pracownik, jesteś odpowiedzialny za montaż dachu. Codziennie musisz więc wspinać się po rusztowaniu i przebywać na wysokościach. Nie jest to łatwe, a do tego niebezpieczne.
Już kilka razy widziałeś, jak inni spadali z dużych wysokości, choć wszystkie normy bezpieczeństwa były zachowane. Ich wypadki kończyły się śmiercią lub trwałym kalectwem. Właśnie tego typu zdarzeń, najbardziej bała się Twoja żona. Przestrzegała Cię, byś był szczególnie ostrożny, wchodząc na dach. Ty pomimo jej próśb, szczególnie się nie przejmowałeś, bo byłeś pewien, że nic Ci się nie stanie. To był Twój największy błąd i zapowiedź przyszłej katastrofy.
Nazajutrz nie czułeś się najlepiej, bo miałeś zawroty głowy i wymioty. Zlekceważyłeś niestety te objawy i jak co dzień pojechałeś na budowę. Sądziłeś, że leki, które zażyłeś przed wyjazdem, rozwiążą problem. Tak się jednak nie stało. Po tym, jak wdrapałeś się na dach, poczułeś się jeszcze gorzej i z impetem runąłeś na ziemię. Po kilku minutach na miejsce wypadku przyjechała karetka i zabrała Cię do szpitala. Nie było wiadomo, jakich konkretnie obrażeń doznałeś -ale wysokość, z której spadłeś i utrata przytomności nie zapowiadały nic dobrego.
Gdy dotarłeś do szpitala, zrobiono Ci szereg badań, lecz Ty tego nie pamiętasz, bo byłeś nieprzytomny. Pracownicy szpitala wezwali też Twoją małżonkę. Przyjechała do Ciebie po godzinie, a dzieci zostały z Twoją mamą. Agnieszka była pierwszą osobą, którą ujrzałeś zaraz po obudzeniu. Nie bardzo pamiętałeś, co się konkretnie wydarzyło, ale lekarze wytłumaczyli Ci, że miałeś poważny wypadek. Po kilku godzinach powiedzieli Twojej żonie, że masz poważnie uszkodzony kręgosłup i czeka Cię długie leczenie. O tym wszystkim dowiedziałeś się dopiero następnego poranka. Byłeś zdruzgotany tą informacją, że możesz zostać inwalidą.
Okazało się, że musisz zostać w szpitalu jeszcze kilka tygodni. Tu zaczniesz rehabilitację i spotkasz się z psychologiem. Szpital poinformował Cię również, że możesz ubiegać się o rentę wypadkową, bo powstała u Ciebie całkowita niezdolność do pracy czy można pracować po takim urazie, zadecyduje specjalna komisja.
Nie bardzo Cię to w tym momencie obchodziło, ale byłeś zdziwiony, że człowieka w Twojej sytuacji, będą ciągać po komisjach i zusowskich lekarzach. Czy to, że nie możesz wstawać ani nie poruszasz nogami, naprawdę nie wystarczy? Przecież to, że nie możesz już pracować, widać gołym okiem.
Z biegiem dni udało Ci się przełamać i zacząłeś rehabilitację. Początki były piekielnie trudne, lecz zagryzłeś zęby i wziąłeś się do pracy. Po pół roku częściowo kręgosłup zrósł się i była nadzieja, że będziesz mógł wstać z wózka inwalidzkiego. Z ZUS-u przyszła też decyzja, że będziesz pobierał rentę wypadkową. Została CI ona przyznana na okres dwóch lat. Może pieniądze nie są zbyt duże, ale z czegoś trzeba w końcu żyć.
Twoja żona poszła do pracy i została sekretarką biurową. Ty natomiast zostałeś w domu z dzieciakami i codziennie ćwiczysz, by dojść do zdrowia. Pomaga Ci również rehabilitant, który przychodzi dwa razy w tygodniu. Dzieci i żona również Cię wspierają i robią wszystko, co tylko mogą, żeby zdopingować Cię do ćwiczeń. Masz nadzieję, że wkrótce staniesz na nogach. Na początku pewnie będziesz chodzić o kulach, ale myślisz, że z czasem uda się ich pozbyć. Gdy to się już spełni, pomyślisz o nowym zajęciu.